Tam, gdzie mieszkali Majowie

Gwatemala choć jest jednym z mniejszych państw Ameryki Środkowej ma wiele do zaoferowania. Można zatrzymać się na chwilę nad jednym z kilku wielkich jezior, udać się na plaże nad oceanem, wspinać się po górach czy wulkanach, a także odkrywać malownicze budowle Majów.

Podążając na północ kraju najlepiej udać się do miejscowości Flores. Jest to bardzo mała wyspa otoczona z każdej strony jeziorem Paten Itza, drugim co do wielkości jeziorem w Gwatemali. Znajdują się tam w zasadzie tylko hotele, restauracje i biura podróży, ale nie oznacza to, że można się tutaj nudzić. Wprost przeciwnie, wieczorami to miejsce tętni życiem, a w barach, pubach i restauracjach pojawiają się nie tylko turyści, ale także okoliczni mieszkańcy. W każdy weekend organizowany jest festyn z lokalnym jedzeniem, które można spróbować w zasadzie tylko tutaj.

Udając się dalej na północ dotrzemy do tajemniczego miejsca zwanego Tikal. Jest to potężny kompleks liczący ponad 60 km2 dobrze zachowanych budowli. Miejsce to uważane jest za dawną stolicę Majów. Całość ukryta jest w otulinie lasu deszczowego i w pierwszym momencie nic nie widać. Nic dziwnego, że ruiny odkryto dopiero pod koniec XIX wieku.

Kilkanaście minut spaceru i już jesteśmy na głównym placu, a wokół potężne budowle Majów. Wrażenie robi nie tylko ich ogrom, bo ich wysokości oscylują w granicach 40-65 m, ale także ilość budynków. Z każdej strony jakaś budowla, pomieszczenia czy wejścia.

Po dotarciu na szczyt jednej z budowli, zwanej Temple IV trzeba się na chwilę zatrzymać. Widok niczym z filmu, dookoła tylko lasy tropikalne, a my ponad nimi. Co jakiś czas widać szczyt kolejnej budowli. Dalej już widok po horyzont ograniczony jedynie przejrzystością powietrza. Teraz dopiero Tikal robi wrażenie, teraz dopiero widać jego ogrom.

Jak się okazuje kilka godzin na zwiedzenie wszystkich ruin to nie za dużo. Cały kompleks jest tak potężny, że odległości pomiędzy poszczególnymi budowlami to zawsze kilkanaście minut szybkiego marszu. Na każdym rozwidleniu dróg umieszczone są drogowskazy.

Tikal to jednak nie tylko budowle, ale także otaczające go lasy i zwierzęta. Można je spotkać na każdym kroku. Na szczęście nie są to jaguary przed którymi trzeba uciekać:)

Choć mrówkom woleliśmy nie wchodzić w drogę, bo miały przewagę – było ich więcej…

Miejsce, gdzie ludzie stają się bogami..

Prekolumbijskie Teotihuacan w języku nahuatl znaczy „miejsce, gdzie ludzie stają się bogami”. Miasto zbudowane przez olbrzymów „Quinametin”, którzy według legendy mieli żyć przed pojawieniem się ludzi i zginąć podczas wielkiej katastrofy. Susza, walka wewnętrzna czy też epidemia? Do dziś nie znamy przyczyny dlaczego tak potężne miasto, które zostało założone w latach 100 p.n.e. i miało duży wpływ na kulturę, handel i architekturę znaczącej części starożytnego Meksyku, nagle zostało opuszczone. Niewiele także wiemy o jego mieszkańcach. Szacuje się, iż w czasach swojej świetności w latach 350-650 n.e. zamieszkiwało je ok 200.000 osób.

Teotihuacan położony jest na wysokości ok 2300 m n.p.m., niegdyś na wyspie na środku jeziora, po którym dziś już nie ma śladu. Kompleks zbudowany jest na planie szachownicy wzdłuż Alei Zmarłych szerokiej na 40 m i długiej na prawie 2 km. Wokół znajdowały się zespoły świątyń, place zgromadzeń oraz duże obszary rezydencjalne. Dwie największe, a zarazem najstarsze budowle to Piramida Księżyca o wymiarach podstawy 150 x 120 m i wysokości 43 m oraz Piramida Słońca o wymiarach 225 x 207 m i wysokości 65 m.

My do Teotihuacan wybraliśmy się z rana. Miał to być ciepły, słoneczny dzień – jakieś 30 st.C. Na miejsce dotarliśmy przed 10.00, ale niestety okazało się, że jest zimno i pochmurnie. Wejście do kompleksu nie zrobiło na nas wrażenia.

Po przemierzeniu całej Alei Zmarłych okazało się jednak, że piramidy są ogromne i… najpierw trzeba na nie wejść

a potem co gorsza jeszcze zejść…

Najważniejsze, że się udało:) Byliśmy na piramidzie!