Lecieć, czy nie lecieć?

Trzy tygodnie w Ekwadorze, czyli:

  • obydwoje byliśmy chorzy,
  • jeden niedziałający telefon,
  • dwie zablokowane karty kredytowe,
  • 4 osoby mające bilety na te same miejsca w autobusie,
  • dwugodzinna odprawa/ przeprawa na granicy Ekwador – Peru.

Ekwador to dla nas kraj, w którym przydarzyło się nam więcej różnych dziwnych rzeczy (patrz powyżej), niż w czasie całej naszej podróży. Choć w porównaniu z tym, czego nasłuchaliśmy się o Ekwadorze, to i tak niewiele – mogli się znaleźć nowi właściciele naszych aparatów, komputera czy paszportów;). Pech nie opuszczał nas jednak aż do samego końca. Kilkanaście kilometrów przed granicą z Peru, podczas zmiany autobusów okazało się, iż my i dwoje Niemców mieliśmy bilety na te same miejsca w autobusie.  Kierowca sprawdził bilety wszystkich pasażerów, powstało niezłe zamieszanie. Nie ma więcej wolnych miejsc. Ktoś będzie musiał zostać w środku nocy na kompletnym odludziu… Na szczęście byliśmy na liście pasażerów (pierwszy raz cieszyliśmy się z tej ich biurokracji!!!). To my pojechaliśmy dalej, a dwójka Niemców została o 1.30 w nocy na środku drogi jakieś 15 km przed granicą…

Z drugiej jednak strony Ekwador to kraj, który ma niesamowicie dużo do zaoferowania turystom. Przeszliśmy się dookoła Laguny Cuicocha, odwiedziliśmy Park Kondorów, widzieliśmy czynny wulkan, z którego wydobywała się lawa, podziwialiśmy widoki parku Cajas.  Wszystko to prawie bez opłat, a przygotowane profesjonalnie i o wiele lepiej niż w niejednym kraju. Życie w Ekwadorze i transport też niewiele kosztują.

Ekwador oferuje bardzo dobre warunki dla turystów, ale mieliśmy tyle „przygód”, że mamy mieszane uczucia co do tego kraju. Z jednej strony chcielibyśmy jeszcze tutaj kiedyś przyjechać, ale z drugiej chcieliśmy wyjechać do Peru tak szybko, jak to było możliwe.

Testy sprawnościowe

Cuenca. Kolejne miasto kościołów. Jest ich tutaj tak wiele, że z ich zwiedzania można by ustanowić nową dyscyplinę sportową. Jeśli ktoś chciałby co tydzień chodzić do innego, to przez rok nie zwiedzi wszystkich. A jak tutaj zobaczyć je wszystkie w jeden dzień? To są dopiero testy sprawnościowe, które musi przejść każdy turysta, który odwiedza Cuencę.

IMG_6192
Nie mniej męczące jest zwiedzanie parku Cajas. Choć teren parku jest ogromny, jego zwiedzanie wydaje się powolnym spacerem. Dlaczego?  Po pierwsze ze względu na wysokość 4000 m n.p.m. musimy poruszać się wolniej niż zwykle. W całym organizmie czuć, iż w powietrzu tlenu jest mniej niż normalnie. Każdy kolejny ruch powoduje większe zmęczenie. A zresztą gdzie się śpieszyć skoro dookoła rozpościerają się tak przepiękne widoki.

IMG_6306IMG_6679P1020829
Wyjątkiem od tej reguły są ruiny Ingapirca, które są najlepiej zachowanymi ruinami w Ekwadorze. Tutaj porównują je nawet do Machu Picchu i chcą zrobić trasę analogiczną do Inka trail. W tym przypadku jednak chęci to za mało.

IMG_6797

Ambitny plan

W tym roku korzystając z okazji, że jesteśmy z daleka od Polski, postanowiliśmy spędzić sylwestra inaczej niż zawsze. Coś innego niż pójść w sukni i garniturze na bal sylwestrowy lub spędzić go jako domówkę. Chwilę nad tym myśleliśmy i udało się.

Postanowiliśmy udać się do Montanity. Jest to niewielka, ale turystyczna miejscowość położona nad oceanem. I taki właśnie był plan, aby spędzić sylwestra w strojach kąpielowych na plaży, trzymając w ręku kieliszek szampana i mocząc się beztrosko w wodzie. Tak dla odmiany w tym roku bez śniegu. Nawet umówiliśmy się z kilkoma osobami, że będziemy razem imprezować.

A jak wyszło? Mnie rozłożyła choroba i ostatnie dni spędziłem w łóżku z temperaturą z dala od plaży (utknęliśmy w Cuence), a na noc sylwestrową pozostała tylko butelka wody i lekarstwa.

Plan był ambitny, ale wyszło jak zawsze.

Za to przynajmniej na noworoczną paradę się załapaliśmy.

IMG_6780

IMG_6735 IMG_6715 IMG_6703IMG_6752 IMG_6767

U stóp wulkanu…

Gdyby ktoś nam kilka lat temu powiedział, że znajdziemy się u stóp aktywnego wulkanu i spędzimy tam kilka dni, nigdy w to nie uwierzylibyśmy.

Początkowo mieliśmy jechać do Riobamby, ale po sprawdzeniu prognozy pogody to stwierdziliśmy, że będzie z tego duży „dym” 🙂

P1020721
Tym razem zawitaliśmy do Banos, malowniczo położonej miejscowości w górach. Miejsce to słynie z możliwości uprawiania różnych form aktywności takich jak zjazdy canopy, rafting, wspinaczka na wulkan, skoki na bungee…

Na nas jednak wrażenie zrobił punkt widokowy odsłaniający czynny wulkan. W biurze podróży wspominali nam, że czasami można zobaczyć lawę. Nie powiedzieli nam tylko, że z taką częstotliwością.

IMG_6082IMG_5997
A jako, że się nam spodobało, zostaliśmy tutaj jeszcze na święta…

Święta, Święta i po Świętach…

Wiele osób pyta nas jak spędziliśmy te święta?

Hm… trochę inaczej niż zwykle. Jest to ten dzień kiedy odczuwa się, że jest się z daleka od kraju, a dookoła brakuje rodziny i znajomych. Tym bardziej w Ekwadorze, gdzie Boże Narodzenie jest obchodzone 25 grudnia, a i tak wszyscy bardziej celebrują tutaj Nowy Rok.

Aby poczuć choć trochę klimat tych świąt postanowiliśmy przygotować pierogi. Pierwszy raz w życiu, bo zawsze mieliśmy to szczęście, aby w Wigilię ‚wkręcić’ się do rodziców na ‚gotowe’ 🙂

Wybór padł na pierogi ruskie, bo ziemniaki i ser można tutaj kupić wszędzie. Pomimo przeciwności losu i kilkukrotnej wizyty w markecie, by skompletować wszystkie składniki, przystąpiliśmy do pracy. Trochę było z tym wszystkim zamieszania, bo nikt w hostelu nie mógł wtedy korzystać z kuchni, a wszystko było oznaczone mąką i naszymi śladami. Zaczęliśmy od 0,5 kg mąki, a skończyliśmy na prawie kilogramie. Ale udało się!  Pierogów było tyle, że starczyło na Wigilię, śniadanie, obiad i kolację. 🙂

P1020631 P1020636

Podczas gdy my staraliśmy się przestrzegać przepisu z dokładnością jubilera, kilka osób stwierdziło, że zna to danie. Ludzie z Niemiec nazwali je ‚dumpling’, bo wrzuca się je do wody i gotuje. Dziewczyna z Korei stwierdziła, że u niej w kraju przygotowuje się bardzo podobne danie, ale na Nowy Rok. Ale i tak najlepsi byli Kanadyjczycy, którzy widząc je powiedzieli: ‚Polish pierogi’! Okazało się, że mają znajomego z Polski. No i oczywiście byli w Krakowie;)

I tak właśnie minęły nam te święta. Jedno co jest uniwersalne na całym świecie to powiedzenie ‘święta, święta i po świętach…’ 🙂