Wiele osób zwiedzających Amerykę Łacińską odwiedza zabytkowe miejsca. Jest tutaj wiele dobrze zachowanych prekolumbijskich miast, czy miejsc gdzie żyli Majowie. Rzadko udaje się je zobaczyć wszystkie, a w przewodnikach zazwyczaj znajdujemy informacje, które miejsca naprawdę warto zwiedzić.
Takim miejscem jest właśnie Copan Ruinas – niewielkie miasteczko położone niedaleko granicy z Gwatemalą. W samym centrum znajduje się niewielki rynek, a dookoła restauracje. Miejscowość niewielka, ale bardzo turystyczna. I to niestety jest jej minus, ponieważ jest z tego powodu dość droga. Powiedziałbym nawet, że niewspółmiernie droga do tego co oferuje.
No ale cóż począć, przyjechaliśmy tutaj w końcu zwiedzać ruiny. Znajdują się one 1-1,5 km od centrum. Można się tam udać konno, jedną z organizowanych tam wycieczek, „tuk-tukiem” lub po prostu pieszo. Ruiny znajdują się niedaleko drogi, a dojście do nich prowadzi przez las. Możemy tam podziwiać papugi i wiewiórki, które widzimy z każdej strony.
My udajemy się dalej na główny plac. Copan Ruinas nie imponuje wielkością ani ilością ruin. Najważniejsze są tutaj symbole umieszczone na wszystkich obiektach. Miejsce to było centrum kulturalnym Majów. No i w zasadzie nic poza tym. Pierwszy raz się nam zdarzyło, że nie mogliśmy zrobić zdjęcia, które nadawałoby się do pokazania. Kilka godzin wchodzenia i schodzenia z każdego obiektu, by móc zrobić jakieś ciekawe ujęcie, ale najgorszy jest efekt tych trudów – za każdym razem najlepiej na zdjęciach wychodziła trawa.
Całość ruin można zwiedzić spokojnie przez 1,5-2 godziny, bilet wstępu kosztuje dużo, bo 15 USD za osobę.
No cóż, drogą mają tę trawę w Hondurasie…!