Wymarzone Bali…


Po czterech tygodniach ciągłych trekkingów, wstawania wcześnie rano, nadszedł czas na odpoczynek. Ja lubię zacząć odpoczywać już w samolocie;) Tak się przyzwyczaiłam do latania, że ledwo maszyna wzbija się w powietrze, ja już śpię. A tu niespodzianka – niby takie fajne te linie lotnicze Qantas, ale ciągle mi ktoś przeszkadzał. Ledwo zasnęłam, a tu już chodzą z napojami. Jeszcze się napić nie zdążyłam, a tu obiad. Pomyślałam sobie, że po obiedzie to już na pewno zrobię sobie drzemkę, a tu lody serwują! No nic, na trasie Christchurch – Sydney wyspać się nie sposób (chciałabym tak kiedyś w europejskich lotach mieć;)).Za to w samolocie do Denpasar zaczęłam już odpoczywać na całego;) Tak dobrze mi się spało lub tak bardzo wykończyła mnie Nowa Zelandia, że nawet przespałam lądowanie…

Jak na wymarzone wakacje na Bali, to nasze podejście jakieś dziwne było. Znaleźliśmy sobie wcześniej hotel w Kuta (chyba bliżej lotniska już się nie dało), ale najważniejsze, że o 23.00 była jeszcze czynna recepcja. No cóż, pokój nie powalał, zresztą tak samo jak cały hotel. Ale pomyśleliśmy sobie, że prześpimy się jedną noc, a następnego dnia poszukamy czegoś innego. Bo o tym, żeby wybrać się na dużo ciekawszą wyspę Lombok, albo na wyspy Gili nawet nie myśleliśmy – to wymagałoby zbyt dużo wysiłku z naszej strony. Tak jak się spodziewaliśmy, następnego dnia też byliśmy zmęczeni i szczytem naszego wysiłku było znalezienie jakiegoś miejsca na obiad. Do plaży (jakieś 200 m) nie dotarliśmy, bo była za daleko. Ale zrobiliśmy sobie postanowienie – następnego dnia szukamy nowego hotelu z ładnym pokojem, basenem itd. W końcu należą się nam wakacje;)

W ten sposób dwa dni później nadal byliśmy w tym samym miejscu, ale za to wybraliśmy się na plażę. No cóż, plaża jak plaża, jakaś ładna to ona nie była, a poza tym dużo ludzi, choć to nie był sezon. Za to my się zmobilizowaliśmy i poszliśmy poszukać nowego hotelu. Wybraliśmy się w tym celu całą ulicę dalej. Daliśmy radę obejrzeć trzy hotele, a że każdy z nich był lepszy niż ten, w którym nocowaliśmy, to postanowiliśmy już się nie przemęczać i nie szukać dalej, tylko zrobić losowanie i się w końcu przenieść;).

I tak oto w końcu mieliśmy w miarę sensowny hotel z w miarę działającym internetem, za w miarę rozsądną cenę. Od tego czasu już nie obijaliśmy się cały dzień – schodziliśmy na basen i tam się opalaliśmy i pływaliśmy. No chyba, że robiło się nam za gorąco, to wracaliśmy do pokoju. A tam telewizor z HBO!!! To dało nam rozrywkę na jeden dzień – w programie były dwie części Władcy Pierścieni… A że akurat wróciliśmy z Nowej Zelandii, a ja nigdy nie oglądałam tego filmu, postanowiliśmy sprawdzić, jak się ma rzeczywistość do filmowej natury.

Jeżeli ktoś chciałby zrozumieć Władcę Pierścieni, to nie polecam rozpocząć oglądania od drugiej części i to po angielsku. Cały czas gubiłam się w tym filmie, nie nadążałam za wątkami, ale obejrzałam do końca;) Ten film trwał tak długo, że prawie byśmy kolacji przez to nie zjedli.

Takie to właśnie były nasze problemy przez pierwsze dni pobytu na Bali.

P1090422

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s