Tak to już na świecie jest skonstruowane, że aby ktoś mógł się bawić, ktoś musi pracować. Powiedzenie to jednak nie dotyczy karnawału w Boliwii.
Mieliśmy okazję przyglądać się jak się bawią w całym kraju. Karnawał trwa tutaj jakieś dwa tygodnie, ale jego kulminacja przypada na początek lutego. Wtedy to wylegają tłumnie na ulice miast i paradują całymi dniami. I tak chodzą, tańczą, przygrywają na trąbkach i żeby nie było nudno prowadzą liczne bitwy uliczne. Na szczęście nigdzie nie leje się krew, ale za to w ogromnych ilościach woda. Zabawa jest jeszcze ciekawsza, gdy pojawiają się turyści (czyt. Greengo). Wtedy to Boliwijczycy stawiają sobie za punkt honoru oblać ich wodą w takiej ilości, by nie pozostawić na nich (czyli na nas) suchej nitki. Lokalni liczą sobie wtedy punkty podwójnie, a greengo łączą się w grupy, aby się obronić. I nawet nikt nie zauważy kiedy cały hostel walczy, wszyscy są przemoczeni i jest dobra zabawa. Ale jeśli ta zabawa trwa kilka dni to niestety zaczyna większość nudzić, no może z wyjątkiem lokalnych. A jeśli nadal komuś mało, to zawsze jest jeszcze pianka, której można użyć do spryskania przechodniów zamiast wody. Taki boliwijski wynalazek.
A kiedy w miastach kończy się karnawał, zaczyna się na wsi. I cała historia powtarza się kolejny tydzień. Wygląda to tak, jak gdyby Boliwijczycy byli już na tyle zamożni, że nie muszą wcale pracować, bo przecież zabawa jest najważniejsza.
PS. Mamy super zdjęcia z karnawału, ale póki co ich nie pokażemy. Żeby nie było nikomu przykro, nawet sami nie będziemy ich oglądać. Jesteśmy zdrowi, nikt nas nie okradł, ale komputer nie wytrzymał tempa naszego podróżowania… W związku z czym, galeria nieobecna do odwołania 😦 .
PS 2. Podobno w przyrodzie nic nie ginie, zmienia tylko miejsce lub właściciela…. albo odwleka się w czasie… Galeria oficialnie powróciła! GALERIA