Tomek nie mówi po hiszpańsku. Jego znajomość tego języka ogranicza się do „no no, gracias” czyli “nie nie, dziękuję” i w wielu sytuacjach to się znakomicie sprawdza.
Pewnego popołudnia wysłałam go samego do sklepu po niewielkie zakupy. Przecież to supermarket, nie trzeba nic mówić. Poszedł, kupił wszystko co zaplanował i powiedział że wszystko było ok. Tylko kasjer się go o coś na końcu zapytał i po prostu odpowiedział “no, no gracias”. Sprzedawca delikatnie się zdziwił. Następnego dnia okazało się, że w tym sklepie zawsze przy kasie pytają czy udało się wszystko znaleźć co było potrzebne. Tomek odpowiedział z uśmiechem na twarzy, że “nie nie i dziękuję:-)”.
Takie wydarzenia Tomka na szczęście nie zniechęcają do dalszego praktykowania tego hiszpańskiego zwrotu. Następnego dnia, razem siedzieliśmy w typowo meksykańskim barze. Czas umilali tutejsi muzycy przygrywający na gitarze piękne ballady. Gdy skończyli, jeden z nich podszedł i zaczął do nas mówić. Tomek automatycznie i stanowczo odpowiedział “no no, gracias”. Ku jego zdziwieniu, muzyk od razu odszedł, a ja zaczęłam się śmiać. Ich rozmowa wyglądała tak:
Muzyk: Czy podobała się wam nasza muzyka?
Tomek: Nie nie, dziękuję.
Od tego momentu Tomek postanowił podszkolić swój hiszpański, ale “No no, gracias” i tak pozostało jego ulubionym powiedzeniem 🙂