Idziemy coś zjeść. Może coś typowego dla Peru. No i dostajemy wielkiego pieczonego ziemniaka z cebulą. Brakuje nam tylko poznańskiego gzika (hmm… zjadłoby się :)).
A co do picia? Tutaj popularna jest Inca Cola. Co to jest? Na początku myśleliśmy, że jest to zwyczajna cola, ale jak wszystko tutaj nazywane jest Inca coś (Inka chipsy, Inka apteka itp.). A w rzeczywistości jest to jakiś żółty gazowany napój. Produkowany z trawy cytrynowej, ale smakuje jak stara, dobra oranżada z czasów PRL.
Może coś konkretnego? A że jesteśmy nad morzem to może jakaś rybka. Zamawiamy Ceviche tylko, że jest to surowa ryba, która przypomina nam śledzia w solance podawanego z juką (w smaku jak nasze ziemniaki).
A jeśli macie ochotę na coś słodkiego to polecamy picarrones. Takie nasze pączki, ale polane z czymś przypominającym sos klonowy – bardzo słodkie (czyt. pyszne! :))
Gdy się stęsknicie za polską kuchnią, polecamy milanesa de pollo, czyli prawie taki nasz schabowy, tylko że z kurczaka. Gdy to jedliśmy po raz pierwszy po czterech miesiącach przebywania poza krajem, cieszyliśmy się jak dzieci;).
Za to prawdziwym tradycyjnym daniem w Peru jest cuy, czyli pieczona świnka morska. Polskiego odpowiednika już nie znaleźliśmy. Czyli to trzeba spróbować – może jutro. No i wyjechaliśmy z Peru – może innym razem 🙂
I dobrze, że Peru za nami, bo pomimo, iż kraj ma do zaoferowania bardzo dużo, ludzie potrafią doprowadzić czasami do szału. Nie dość, że oszukują i naciągają na każdym kroku, to jeszcze trąbią jak opętani zawsze i wszędzie. Próbowaliśmy stworzyć teorię dlaczego to robią i jedynym sensownym rozwiązaniem jest zasada, że trzeba zatrąbić minimum 20 razy na minutę. I każdy się tego trzyma. W końcu to jest jedyna zasada dotycząca ruchu drogowego, więc przez ulicę najlepiej jest przebiegać razem z lokalnymi, a jadąc autobusem nie patrzeć na drogę (zaoszczędzicie sobie sporo nerwów). A do tego architektura miast przyprawia o mdłości (poza nielicznymi wyjątkami, czyt. Arequipa i Cusco). Jeśli uważacie, że jakieś miasto w Polsce jest brzydkie, to zapomnijcie o tym. W Peru każda miejscowość może startować w konkursie na najbrzydsze miasto świata.
A tak poza tym, to z Peru całkiem fajny kraj jest 😉