7.00 dzwoni budzik
Tomek: Która godzina?
Jola: 7.00, trzeba wstawać!
T: Po co ustawiłaś budzik w środku nocy? Jak wstaniemy o 10.00 też zdążysz się opalić:)
J: Ale my dzisiaj nie idziemy na plażę. Idziemy zwiedzać Chan-Chan i piramidy!
T: Że co? Chan-chan? To brzmi jak jakieś miasto w Azji.
J: To jest największa atrakcja w okolicy. Nawet taksówkarz nam o tym mówił.
T: Ale to tutejsza atrakcja czy importowana z Chin?
J: Nie marudź. Rusz tyłek to się dowiesz.
8.30 siedzimy, a w zasadzie stoimy zgięci w pół, w wypełnionym po brzegi busie. Kierowca krzyczy Chan-Chan. Wysiadamy.
T: No to ładnie. Przecież to jest pustynia, tutaj jest tylko piach.
J: Wejście jest 15 minut spacerem stąd.
T: Słońce, piach, brak cywilizacji. Jesteś pewna, że to tutaj?
J: Tak. Nie marudź, idziemy.
9.00 wejście do Chan-Chan
T: No dobra. Miałaś rację. Ta azjatycko – peruwiańska atrakcja istnieje.
J: Tak. Nie marudź, idziemy.
11.00 wyjście z Chan-Chan
J: I co podobało się? Warto było przyjechać?
T: Zmieniłem zdanie. To jest peruwiańsko – egipska atrakcja. Ale było warto!
J: Dobrze, że przynajmniej nie zgubiłeś się w tych labiryntach. A teraz nie marudź. Jedziemy do piramid!
14.00 środek pustyni
T: Hm.. i znowu słońce, piasek w oczach i zębach. A gdzie te piramidy?
J: Tam. Nie marudź, idziemy.
16.00 Piramidy Słońca i Księżyca
T: Ale numer. Te piramidy to tak naprawdę pałace i grobowce!
J: Niezły numer to jest to, że odkryli je przez przypadek dopiero w 1991 roku.
T: No, nikt normalny nie biega po pustyni z łopatką i nie szuka skarbów.